Przepraszam Was, że nie było mnie tyle czasu.. Niestety, poszukiwania pracy wciągnęły mnie na całego, niestety, póki co bezskutecznie. Tak bardzo chcę już zacząć pracę, czy wymagam za dużo, myśląc o minimum dwóch tysiącach i umowie o pracę na start?!
Wracając do dzisiejszego posta, Chcę opowiedzieć Wam o akcji, w której dzięki portalowi ofeminin.pl mogłam wziąć udział, Była to wizyta w salonie fryzjerskim L'Oreal, gdzie zostałam poddana zabiegowi Pro Fiber. Jesteście ciekawi? Zapraszam!
Zaproszenie na zabieg przyszło do mnie w moje urodziny- byłam przeszczęśliwa :) Kolejny miły prezent trafił w moje ręce. Niemal od razu zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę. Jeżeli jest tu jakaś czytelniczka z Wrocławia, gorąco polecam salon Mohair na rynku :)
Usługa pro fiber, której się poddałam, składa się z kilku etapów, które po krótce opiszę. jeżeli chcecie zapoznać się z opisem w szybszej formie, łapcie filmik promujący akcję:
Pierwszy etap odbywa się w salonie. Jest to typowa diagnostyka włosa. Fryzjerka ocenia grubość i stan fizyczny kłaczków, po czym pyta o stosowane przez klienta kosmetyki pielęgnacyjne i akcesoria do stylizacji. Po takim rozpoznaniu dobiera odpowiedni program Pro fiber. W moim przypadku dowiedziałam się, że mam średnią grubość włosa, który dodatkowo jest wysuszony i puszący się (uroki włosów kręconych i falowanych :P). W związku z tym, wybrano dla mnie linię turkusową - odbudowa. W celu zanalizowania potrzeb mojej czupryny, fryzjerka na bieżąco wypełniała kartę diagnozy, którą mam obecnie w domciu i wiem, co robić dalej :).
Po rozmowie, przyszedł czas na działanie. Najpierw moje włosy i skóra głowy zostały dokładnie oczyszczone szamponem (2 mycia), następnie została na nie nałożona odżywka. Kiedy już ją spłukano, ponownie przesiadłam się przed lustro, gdzie fryzjerka nałożyła mi specjalny, regenerujący koncentrat. Bezpośrednio na niego położona została maska i tak siedziałam przez kilka minut, kompletnie się relaksując ;) Po upływie określonego czasu przyszedł czas na zmycie kosmetyków i ułożenie fryzury. Zdecydowałam się na to, by tym razem pozwolić moim włosom się pokręcić. Fryzjerka podkręciła je na grubej szczotce. Kiedy już byłam "zrobiona", dostałam na pożegnanie pakiet pełnowymiarowych kosmetyków, do kontynuacji pielęgnacji w domowym zaciszu.
W skład zestawu wchodzi: Szampon, Odżywka, Serum na końcówki i booster, którego używa się co czwarte mycie włosów.
Zacznę może najpierw od ogólników. Jak widzicie, szata graficzna produktów jest niesamowicie przyjemna dla oka. Butelki o ciekawym kształcie, z prostymi, minimalistycznymi i czytelnymi opisami. Wywołują spore zaciekawienie osób odwiedzających (Sprawdzałam xD), Ich wielkim atutem jest także piękny, kosmetyczny zapach, który mnie osobiście oczarował <3
Wrażenia po wykonanym zabiegu w salonie były niesamowite ;) Jak dotknęłam swoich kłaczków były naprawdę sypkie, miękkie i układały się idealnie, do tego pięknie połyskiwały- byłam bardzo sceptyczna co do całej akcji, jednak dobrze było przeżyć pozytywny szok :) Kilka razy nawet widziałam jak kilka osób się na mnie patrzyło bardzo intensywnie, do czego zupełnie nie przywykłam :P
No to co, opisujemy kosmetyki? :D
Szampon, którego obecnie używam, mieści się w butelce o pojemności 250 ml. Może się wydawać, że to niewiele, jednak jest szalenie wydajny. W konsystencji jest nie za rzadki, nie za gęsty, bardzo mocno się pieni i dobrze myje. Szamponu używać mam według zaleceń co 2 dni, jednak moje włosy nie są przyzwyczajone do tak częstego mycia, postanowiłam więc myć je co 3. Producent zapewnia, że przy regularnym stosowaniu włosy staną się mocniejsze, miękkie, gładkie, błyszczące i wypielęgnowane. Poniżej zamieszczam zdjęcia składu:
Odżywka: Opakowanie identyczne z szamponowym (przynajmniej w aspekcie wizualnym), niestety produktu w środku jest tylko 200 ml. Podobnie jak szampon, skubana jest wydajna, co rekompensuje jej pojemność. Konsystencję ma raczej gęstą, kolor mlecznobiały. Stosuję ją, podobnie jak szampon- co 3 dni. Używanie jej jest bajecznie proste. Po umyciu włosów osuszam je ręcznikiem, nabieram tak mniej-więcej łyżeczkę preparatu i wcieram we włosy na długości i końcówkach. Masuję je przez chwilę, po czym spłukuję pod strumieniem letniej wody.
Obietnice producenta są identyczne, jak w przypadku poprzedniego gagatka. Zapach odżywki jest utrzymany w tej samej nucie zapachowej, jednak wydaje mi się trochę intensywniejszy. W żadnym wypadku mi to nie przeszkadza, nie myślcie, że jest inaczej. Naprawdę polubiłam ten zapach ^^ A oto skład chemiczny odżywki:
Oba opakowania zwieńczone są solidnym zamknięciem typu "klik". Dzięki niemu produkty w ogóle nie uciekają, a mały otwór pomaga w dozowaniu niewielkich, precyzyjnych porcji.
Ostatni produkt, którego używa się regularnie jest serum na końcówki. To cudeńko odróżnia przede wszystkim sposób wydobywania produktu- w tym celu zamontowano w nim pompkę z dodatkowym zabezpieczeniem w postaci obrotowego dozownika. Jedna pompka spokojnie wystarcza, by zaaplikować serum na długość i końce osuszonych włosów.
Co ciekawe, choć tego nie widać, serum jest dwufazowe - zauważyłam to dopiero kiedy sama zaczęłam go używać, w salonie wydawało mi się, że jest to skoncentrowana, jednolita, oleista formuła, Ilościowo, znowu o 50 ml mniej- jak mówiłam, pojemność jest dopasowana do ilości używanej w trakcie procesu pielęgnacji. Skład oczywiście poniżej:
Ostatnim elementem serii pielęgnującej jest booster, czyli zestaw sześciu ampułek po 20 ml, które mają na celu reaktywację nałożonego w salonie koncentratu. Używa się go co czwarte mycie, aplikując odrobinę na wydzielane pasma włosów i dokładnie wczesując produkt w wilgotne włosy.
Jeszcze nie używałam go w domu :)
Dodatkowo, bardzo przydatnym gadżetem było papierowe kółeczko z wydzierankami, które radośnie dynda sobie nad moim biurkiem- pomaga ono odliczać kolejne mycia, dzięki czemu wiem, kiedy używać wyżej wspomnianego boostera.
Koszt takiego zabiegu w salonie waha się w granicach 80-100 złotych, realizowany jest jedynie w salonach L'Oreal. Pielęgnacja trwać będzie jeszcze kilka tygodni i do tego czasu mam bana na używanie innych kosmetyków do włosów- myślę, że jakoś to przeżyję, moja skóra i włosy polubiły się z tymi maluszkami i mam nadzieję, że ta owocna współpraca skończy się naprawdę cudnymi rezultatami- takimi jak po pierwszym użyciu :)
Miałyście okazję skorzystać z takiego zabiegu? Jak Wam się podoba? Koniecznie piszcie i pytajcie- w razie czego odpowiem Wam z przyjemnością :) Buziaki ;*