sobota, 12 listopada 2016

Joy Box "Jesienna pielęgnacja" co znalazło się w moim pudełku?

Cześć Miśki <3

Dzisiejszego przyjemnego wieczora, wspomagana kubkiem kawy, przygotowałam dla Was kolejny pudełkowy post. W poprzednim wpisie mówiłam, że listopad upłynie nam pod znakiem pudełek i włosów- jeśli nie wiecie dlaczego, to zaraz zapewne poznacie odpowiedź na to pytanie. Mam dla Was, a właściwie dla Nas zawartość jesiennego pudełka JoyBox, którą zaraz dokładnie obejrzymy. Jesteście ciekawi?

Jeśli nie znacie Joy Boxa, powiem Wam, na jakich zasadach można je zamawiać. Pudełko pojawia się raz na jakiś czas na stronie joy.pl - te cudeńka nie ukazują się co miesiąc, jak chociażby słynny Shinybox. Te, są zdecydowanie sezonowe. Cena takiego boxa to 49 zł wraz z kosztami wysyłki kurierem. To, co moim zdaniem jest w nich najfajniejsze to fakt, że praktycznie od razu wiadomo, co będzie w środku, ba- część kosmetyków jest gwarantowana, resztę możemy dobrać sobie same. Teraz są to 2 produkty spośród z dwóch kategorii, podanych na stronie. Jest to mój pierwszy JoyBox i podejrzewam, że nie ostatni :)


Zacznę może od opisu opakowania- rewelacja! Twardy, dobrze wykonany karton, ze starannie dobraną grafiką. Zdecydowanie lepiej się prezentuje niż najnowsze pudełka Shiny, które u wielu dziewczyn (w tym u mnie, ale o tym innym razem) pogniotły się, lub wpłynęły na uszkodzenie kosmetyków. W moim pudełku znalazło się 6 pełnowymiarowych produktów.


Pierwsze dwa gwarantowane produkty to olejek do włosów i tonik-wcierka firmy Vianek. Produkty są w pełni naturalne, a ich termin ważności kończy się po trzech miesiącach, więc trzeba się sprężyć. Zakochałam się w zapachu olejku, jest bardzo przyjemny i długo zostaje na włosach. Bardzo się z nim polubiłam- olejuję nim włosy, zostawiam na noc, a później, po myciu nakładam go na końcówki. Włosy po takim zabiegu wyglądają dużo lepiej, przede wszystkim pięknie błyszczą. Tonik także przyjemnie pachnie, nie obciąża włosów u nasady. Jestem z obu bardzo zadowolona. Nie spodziewałam się wręcz, że będzie aż tak dobrze. :)


Tego serum chyba nie muszę Wam przedstawiać :) O Lashvolution pisałam Wam tutaj i tutaj. Jest mi przy okazji bardzo miło poinformować, że wraz z dziewiątką innych osób zostałam twarzą marki :) Pojawienie się tego preparatu w Boxie sprawiło, że zachciałam go bardziej- warto mieć zapas, zwłaszcza jeśli widać, że produkt działa :)


Ostatni z produktów gwarantowanych to kryształki do kąpieli firmy Kneipp- znam je dobrze- miałam przyjemność testować wersję czerwoną- z granatem. Bardzo spodobał mi się ten produkt, jest takim sympatycznym umilaczem. Jeszcze nie zużyłam tej saszetki, ale bardzo podoba mi się zapach maku w kosmetykach, więc bankowo będę zadowolona.


Czas na produkty "do wyboru". Zdecydowałam się na jedną z firm, która to ostatnimi czasy podbija moje małe, kosmetyczne serduszko i nie zawodzi w żadnym wypadku. Chodzi oczywiście o Bielendę, która do pudełek zaproponowała skarpety eksfoliujące. Podoba mi się efekt "wylinki" czyli tego, jak widać, że produkt faktycznie działa. Do tej pory korzystałam z innych firm, ale skoro tak dobrze mi się Bielenda kojarzy, to dlaczego by nie spróbować?


Ostatni produkt z pudełka to masło shea z serii Home Spa firmy Indigo. Dlaczego zostawiłam ten produkt na sam koniec wpisu? Bo tak naprawdę dla mnie to jest największa petarda w całym boxie. Nie udało mi się go dorwać w pierwszym sorcie i myslałam, że już mi się nie uda. Kilka dni później masło wróciło do oferty. Jak się pewnie domyślacie- długo nie musiałam się zastanawiać. Produkt pachnie po prostu obłędnie, ma przyjemną konsystencję i do tego działa praktycznie na wszystko- podrażnione suche łokcie, zaczerwieniony nos po katarze, demakijaż, manicure wzmacniający... Po prostu cudo! ;)

Jak się Wam podoba ta edycja? Wiem już na pewno, że wkrótce pojawi się pudełko grudniowe i poważnie się zastanawiam, czy go nie zamówić. Jestem nimi naprawdę zauroczona :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Ci za przeczytanie posta ;)

Podziel się ze mną swoją opinią i zostaw komentarz- każdy z nich napawa mnie chęcią do pisania jeszcze więcej! ;) Dziękuję Ci za wywołanie uśmiechu :)