środa, 30 stycznia 2019

Makeup Revolution I Heart Chocolate - recenzja, swatche

Hej Kochani <3

Czas na wprowadzenie na bloga, po raz kolejny, odrobiny kolorówki. Wszystko za sprawą moich dobrych znajomych, który sprawili mi bardzo miły prezent na rozpoczęcie 2019 roku. Dzięki nim, w moje ręce wpadła kolejna cudna paletka- czekoladka od Makeup Revolution. Chciałabym ją Wam dzisiaj dokładniej opisać. Wariant, o którym mowa, to "I heart chocolate". To co, przyjrzymy się jej razem? :) 
Paletka, jak to typowe czekoladki od MUR jest wykonana z dobrego, mocnego plastiku. Nie sprawia najmniejszego problemu z jej otwieraniem czy zamykaniem. W środku znajdziemy czternaście cieni po 1.22g, dwa cienie po 2.44g, wygodne lusterko oraz "pacynkę" do nakładania cieni. Ja nie przepadam za pacynkami, dlatego też wrzuciłam ją od razu do kuferka z hybrydami - zdecydowanie lepiej sprawdzają mi się one do nakładania pyłków, niżeli cieni. Ale to oczywiście, kwestia gustu :)
Każdy z cieni ma oczywiście swoją nazwę. Pamiętam, że recenzując białą czekoladkę (KLIK) byłam zachwycona tym, że każda pojedyncza nazwa jakoś tak ładnie spaja się z całością - tu nie odniosłam tego wrażenia. Nie wspomniałam Wam chyba o jeszcze jednej ciekawostce, otóż paletka po otwarciu bardzo przyjemnie pachnie. Jest to delikatnie wyczuwalny, czekoladowy aromat, czyli idealnie nawiązuje do stylistyki palety.Niemniej, przejdźmy może do swatchy, bo pewnie to na nie właśnie czekacie najbardziej, prawda? :) 
Wybaczcie mi dość chaotyczne oznaczenie numerkami, jakoś tak się rozkręciłam swatchując, że nie zauważyłam, że nie lecę po kolei. No, to lecimy zgodnie z numeracją na ręce:

1. You need love - typowy, matowy neutral o pudrowej konsystencji i matowym wykończeniu. Dobry kolor bazowy do nakładania pod brwi.
2. Thank friday - jasny, piaskowy brąz, podobnie jak poprzednik, jest odcieniem matowym, o bardziej kremowej, masełkowej formie.
3. More! - śliczne, połyskujące jasne złotko. Idealnie nadaje się do wewnętrznego kącika oka. Formuła jest delikatnie kremowa.
4. Pleasure girl - masełkowy, średni brąz. Bardzo dobrze się nim pracuje. Nie posiada żadnych drobinek. Kolor raczej nadający się do łączenia cieni.
5. Meet Chocolate - również dość kremowy w konsystencji, matowy, bladoróżowy cień. Mimo dość jasnego odcienia ma dobry pigment i całkiem ładnie wygląda na powiece.
6. Unforgivable - jest to, najprościej rzecz ujmując delikatnie holograficzna śliwka, która pod odpowiednim kątem wpada w odcienie szarości. Super odcień do smoky eyes. Ma delikatnie kremowe wykończenie.
7. Love Divine - to odcień ciemnej, intensywnej miedzi z delikatną nutą bordo. Ten cień należy do bardziej sypkich, więc przy jego nakładaniu można spodziewać się, że może się lekko osypać.
8. Piece me together - mogę powiedzieć, że jest to cień, którego ostatnio długo szukałam - ciężko strasznie ostatnio dorwać odcienie khaki, szczególnie z delikatnym połyskiem, który w sobie ma. Także należy do grupy sypkich.
9. One more piece - bardzo kremowy, średni brąz - jest to cień który chyba najciężej mi opisać - jest nieco karmelowy w odcieniu. W sumie mógłby spokojnie służyć za "pomadę" dla osób z włosami w kolorze średniego blondu.
10. Love torn - piękne bordo ze złotymi drobinkami. Dość mocno skrzy się na powiece. Zdecydowanie, po nabraniu na pędzel można uznać, iż jest to cień suchy, sypki.
11. Stolen Chocolate - Matowy odcień przypominający kakao. Doskonale komponujący się z tematyką serii czekoladek - mam wrażenie, że podobny cień widziałam także w białej wersji palety.
12. Smooth Criminal - sympatyczny, delikatnie miedziany brąz. Ma pięknie skrzące się drobinki i mocną pigmentację. Cień także jest dość kremowy, co było dla mnie lekkim zdziwieniem.
13. Chocolate love -  Nieco ciemniejsze i intensywniejsze złoto niż  "More!" może z powodzeniem zastąpić cień foliowy, nakładany na mokro wygląda świetnie.
14. You need more - Dość ciepły odcień brązu, także z połyskującymi drobinkami. Dobry do wykończenia makijażu w zewnętrznym kąciku oka. Cudownie się go blenduje. Jest bardzo masełkowy.
15. What a way to go - Wiśnia z delikatnym holo - dla mnie ten kolor jest zbyt intensywny, ale może się nadać do roztarcia bardzo ciemnego smokey. Mega mocny pigment z bardzo delikatnym dodatkiem drobinek.
16. Endorphine ready! - To połyskujący, perłowy odpowiednik cienia numer 1. Także dobrze wygląda w wewnętrznym kąciku, dobry do blendowania i rozjaśniania makijażu w razie, gdyby wyszedł nam za mocny - jak widzicie jest ledwo zauważalny na ręce, ale to wszystko jest kwestią oświetlenia.
Podsumowując: Paletka bardzo mi się podoba i idealnie nadaje się zarówno do delikatnego makijażu dziennego z odrobiną połysku (takie lubię najbardziej), jak i do mocniejszych wieczorówek. Na razie miałam okazje przetestować i wyjść "ubrana" w te cienie tylko na rodzinny obiad, ale pewnie z biegiem czasu wykorzystam go także w innej okazji. Aha, właśnie - cienie mają 12 miesięcy ważności, ale na opakowaniu znajduje się także ikonka słoiczka, a słyszałam, że podobno "jak jest słoiczek, to nie ma daty ważności" - znacie tą zasadę?

Jaka jest Twoja ulubiona/ostatnio zdobyta paletka?

Ściskam <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Ci za przeczytanie posta ;)

Podziel się ze mną swoją opinią i zostaw komentarz- każdy z nich napawa mnie chęcią do pisania jeszcze więcej! ;) Dziękuję Ci za wywołanie uśmiechu :)